Maliny

Problemy plantatorów malin

Nieco ponad 2 złote za kilogram maliny letniej – tyle mogą dostać w skupie świętokrzyscy plantatorzy. Mimo to, nie rezygnują ze zbiorów. Tymczasem na Lubelszczyźnie, w malinowym zagłębiu rolnicy zdecydowali się zostawić owoce na krzakach. Sytuacja jest dramatyczna, bo pieniądze ze sprzedaży nie pokryją nawet kosztów produkcji. – Rządzący po trzech latach sprawowania władzy, szukają winnych, a sami nie robią nic, żeby pomóc plantatorom – mówi Piotr Żołądek, członek Zarządu Województwa Świętokrzyskiego.


Radosław Krakowiak ma półhektarową plantację malin letnich w Linowie w powiecie sandomierskim. Twierdzi, że wyprodukowanie kilograma owoców kosztuje około 3,50 zł. Tymczasem cena w skupie jest o ponad złotówkę niższa. Łatwo obliczyć, że dokłada do tego interesu. Tak źle jeszcze nie było.
– Dwa lata temu sprzedawałem malinę za około 6 zł za kilogram, w ubiegłym już było gorzej, bo cena spadła do 4 zł. Ale dziś sytuacje wygląda strasznie – mówi Radosław Krakowiak.
Mimo to nie rezygnuje jednak ze zbiorów. Liczy, że straty z malin pokryje ze sprzedaży innych płodów rolnych ze swojego 12 – hektarowego gospodarstwa.
– W 2016 roku mogłem sobie pozwolić na zatrudnienie pracowników sezonowych i jeszcze zarobić, dzisiaj to jest niemożliwe. Dlatego przy zbiorze owoców pracuje cała rodzina – mówi.
Niepewność rolników dodatkowo potęguje brak stabilnej ceny w skupie, jest elastyczna, ustalana rano każdego dnia.
– To jest nienormalna sytuacja. Na początku tygodnia płacili nam 2,80 zł, dziś jest to już o 60 groszy mniej. Nie wiadomo, czy w kolejnych dniach jeszcze cena nie spadnie. A przecież jesteśmy dopiero na półmetku zbiorów – mówi rolnik z Linowa.
– Brak stałej ceny w skupie, przetwórstwo owoców w rękach zagranicznych inwestorów i import malin z zagranicy. Do tego zmiana przepisów dotyczących zatrudniania obcokrajowców do prac sezonowych. To główne powody tak dramatycznej sytuacji plantatorów – uważa Ryszard Ciźla, prezes Świętokrzyskiej Izby Rolniczej
– Rolnicy mówią wprost, że ta cała regulacja była po to, aby obciążyć ich składkami za zatrudnienie pracowników z Ukrainy. A Ukrainiec popracuje dzień, dwa i jedzie dalej na Zachód, bo tam są wyższe stawki. W ten sposób wzrosły koszty z tytułu tych opłat – mówi prezes.
– Sytuacja jest dramatyczna – mówi Piotr Żołądek. – Mamy do czynienia z niewiarygodnie niską ceną owoców. Plantatorzy ich nie zbierają, ponieważ jest to poniżej opłacalności , a rząd dzisiaj szuka winnych. Zmiana na stanowisku ministra rolnictwa cudów nie uczyni. Poprzedni przez trzy lata niczego nie zrobił, żeby wprowadzić jakieś rozwiązania zastępcze czy w drodze rozporządzeń czy ustawowych.
Zdaniem Ryszarda Ciźli młodzi rolnicy coraz częściej rezygnują z pracy w gospodarstwie i wyjeżdżają za granicę. Opuszczonych gospodarstw przybywa, a duże sieci supermarketów zalewane są importowaną żywnością.
– Stajemy się konsumentem płodów rolnych z zagranicy – mówi.

Radosław Krakowiak nie zrezygnuje z uprawy malin, choć to na dziś niedochodowy biznes.
– Znacznie gorzej mają ci, którzy nastawili się wyłącznie na produkcję malin. Jeśli cena nadal będzie spadać, oni po prostu „leżą”. Państwo w jakiś sposób powinno zareagować– twierdzi.
– Dziś problem mają plantatorzy malin, za chwilę te same problemy dotkną sadowników i rolników, którzy uprawiają zboża i ziemniaki. Potrzebna jest natychmiastowa interwencja państwa, która powinna polegać na szacowaniu strat i wypłacaniu stosowanego wsparcia. Tak, żeby rolnicy mogli przeżyć ten najtrudniejszy okres do roku następnego – mówi Piotr Żołądek.